czwartek, 8 sierpnia 2013

Moi Kochani! Przykro mi ale nowy rozdział pojawi się dopiero we wrześniu. Przyjechała do mnie przyjaciółka z Wrocławia, i teraz chcę z nią spędzić jak najwięcej czasu. Przepraszam was za to. Dodałam dopiero jeden rozdział, ale nie przewidziałam takiej sytuacji.

wtorek, 16 lipca 2013

Ohayou! Przepraszam, ale wyjeżdżam na 2-3 tygodnie. Możliwe, że w tym czasie nie będę mogła zajmować się blogiem. Wybaczycie mi tą... hmmm...jakże długą nieobecność?

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział pojawił się jednak dzisiaj. Oto i owoc mojej pracy:

Prolog

Byłam sama. Nikt oprócz mnie nie postawił się ludziom którzy kazali nam budować wieże.
Wtrącili mnie do celi razem z Jellalem, Sho, Wally'm i Millianną. Było tam zimno i mokro.
-Cześć, Erza.- powiedział Jellal-Za co tym razem?
-Postawiłam się im.-odpowiedziałam
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Naprawdę?
Tylko skinęłam głową.
-Jesteś naprawdę odważna.
W jego oczach widziałam podziw. Sho, Wally i Millianna siedzieli tylko z otwartymi ustami nic nie mówiąc, więc siedzieliśmy w ciszy.
-Spróbuję jeszcze raz.-stwierdziłam uparcie
-Nie powinnaś tego robić. To może być niebezpieczne.
-Nie szkodzi, będę próbować aż mi się uda wszystkich uwolnić.
Odwrócił tylko wzrok. Martwił się o mnie. Było mi przykro z tego powodu, ponieważ próbując uwolnić siebie i innych sprawiałam mu ból.
Następnego dnia idąc budować Wieżę Niebios zauważyłam małą lukę w murze.Gdyby tylko udało mi się do niej podejść! Ośmioletnie dziecko takie jak ona powinno dać radę przez nią przejść.
Spojrzałam we wszystkie strony. Żaden strażnik nie patrzył w moją stronę. Zobaczyłam tylko Jellal'a spoglądającego w moją stronę. Rzuciłam mu tylko smutne spojrzenie i wyszłam.
Zobaczyłam jasne światło i poczułam powiew wiatru na twarzy.
        
Byłam wolna. Czym prędzej zaczęliśmy uciekać. Millianna, Simon, Wally, Sho i Jellal biegli obok mnie. Im dalej od wieży się znajdowaliśmy tym częściej nachodziły mnie myśli: co dalej?

Udaliśmy się więc do miasta. Przez pewien czas żyliśmy na ulicy. Słyszałam pogłoski o gildii potężnych magów - Fairy Tail. 
Kajdany Jellal’a zostały na swoim miejscu. Nie było innego sposobu na zdjęcie ich niż klucz lub smoczy ogień. 
Poszliśmy do lasu w celu pozyskania czegoś do jedzenia. Szliśmy ścieżką, która była otoczona krzakami trujących owoców wielkości człowieka. Gdy ktoś chociażby ugryzł ten owoc zostałby sparaliżowany. Wiedzieliśmy o tym, więc żadne z nas nawet się do nich nie zbliżało.
Na końcu ścieżki ujrzeliśmy jabłonkę z pięknymi czerwonymi jabłkami. Rozradowani ruszyliśmy w tamtą stronę.
Nagle drogę zagrodziła nam wielka zielona małpa. To był Gorian. Wredne stworzenie porwało w swoje wielkie łapska Simona, Wally’ego, Sho i Jellala. Ja i Milianna stałyśmy jak wryte. Strach sparaliżował nasze ciała i umysły. W końcu gdy doszłam do siebie krzyknęłam:
-Zostaw moich przyjaciół wredny małpoludzie! – dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę
-A co taka mała dziewczynka jak ty może mi zrobić? – popatrzył na mnie z rozbawieniem
-eee… – podniosłam z ziemi kamień i rzuciłam w niego. Wiedziałam że to nic nie da ale nic innego nie mogłam wymyślić. Kamień nie zrobił mi krzywdy, ale Gorian był rozwścieczony. 
-Uciekaj!- krzyknęłam do Millianny, a sama zaczęłam uciekać na drzewo. Małpolud dalej za mną podążał. Wdrapałam się na drzewo. Wejście na nie, nie sprawiało mu większego problemu, ale ręce miał zajęte trzymaniem moich przyjaciół. Popatrzył na wszystkie strony. Podszedł do liany i zerwał ją jednym szybkim ruchem a potem do grubego drzewa i posadził przy nim moich kompanów. Stracili przytomność. Przywiązał ich do pnia i powiedział:
-Teraz mogę się tobą zająć.- siedziałam na krawędzi gałęzi więc łatwo mogłam spaść. Gorian podszedł do drzewa i potrząsną nim. Natychmiast spadłam. Potłukłam się trochę ale to nie przeszkodziło mi w dalszym ciągu kontynuować próby ratowania moich przyjaciół. Uderzył mnie pięścią w brzuch więc na chwilę ja również straciłam przytomność.
Gdy się ocknęłam zobaczyłam małpę rozpalającą ognisko.
-Widzę, że już się obudziłaś. Przez ciebie tak zgłodniałem że umarłbym z głodu w drodze do domu, więc stwierdziłem, że urządzę sobie kolację tutaj.- Kolację? Spojrzałam w niebo. Słońce już zachodziło. Musiałam nieźle dostać. Spróbowała się podnieść. Jęknęłam tylko z bólu. Miałam złamane żebro i kilka mniej poważnych zwichnięć. Widziała jak Gorian odwiązuje Jellal’a i niesie w stronę ogniska. 
Teraz to mnie wkurzył . Nie wolno nikomu krzywdzić moich bliskich, a zwłaszcza nie jego! Ostatkami sił podniosłam się i poczułam jak energia nagle zaczyna wypełniać moje ciało. Zaczęłam się świecić, a moje ubranie zniknęło i zamieniło się w piękną zbroję. Była srebrna i składała się głównie ze stalowej sukni i skrzydeł. Nie wiadomo skąd w mojej ręce pojawił się duży lśniący miecz.
Bez chwili zastanowienia ruszyłam na wielką małpę i przebiłam mu brzuch na wylot. Padł martwy na ziemię jednocześnie upuścił Jellal’a. Próbowałam do niego podbiec, ale nagle zbroja zniknęła, pojawiło się moje zwykłe ubranie i padłam wyczerpana na ziemię.


   Ohayou! Właśnie założyłam tego bloga. Pierwsze opowiadanie może pojawić się dzisiaj lub jutro :D. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Chciałabym wam też polecić bloga mojej przyjaciółki:  www.nalu4ever.blogspot.com.